Rzut okiem w przeszłość
W latach 1961- 1966 byłem uczniem Państwowego Technikum Rolniczo-Łąkarskiego w Lidzbarku Warmińskim. Naukę zakończyłem zdaniem egzaminu dojrzałości w 1966 r. Po powrocie do rodzinnej wsi w powiecie Zwoleń, koło Radomia, prowadziłem z rodzicami gospodarstwo rolne. Starsze rodzeństwo – brat i dwie siostry – wcześniej ukończyli studia i mieszkali już w miastach (Warszawa, Olsztyn, Radom). W 1967 r. rozpocząłem pracę w GRN w Tczowie, powiat Zwoleń. Wtedy nie było gmin, które reaktywowano na początku lat siedemdziesiątych. W 1968 r. rozpocząłem pracę w Powiatowym Inspektoracie Wodnych Melioracji w Zwoleniu. Opiekowałem się terenami rolnymi kilku gromadzkich rad narodowych.
Po wstąpieniu w związek małżeński z moją żoną Stefanią zrezygnowałem z pracy i prowadziłem gospodarstwo rolne. Żona po urodzeniu syna Krzysztofa w 1971 r. wzięła 3-letni urlop wychowawczy (bezpłatny) i do 1975 r. mieszkaliśmy na wsi. W tymże roku żona ponownie rozpoczęła pracę w „Radoskórze” w Radomiu (Zakłady Obuwnicze, które zatrudniały 9.000 osób, w większości kobiet). Ja, w tymże roku, rozpocząłem pracę w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej jako instruktor skupu i poradnictwa surowcowego. W mleczarni pracowałem nieprzerwanie do 2011 r. Od 1975 r. mieszkam z rodziną w Radomiu. W 1975 r. urodził nam się drugi syn Wojciech. Od lutego 2009 r. zostałem emerytem, ale prawie 3 lata nadal pracowałem w mleczarni.
Aktualnie obydwoje z żoną jesteśmy emerytami. Żona o wiele wcześniej przeszła na emeryturę, gdyż na fali źle pojętego entuzjazmu i „owczego pędu” nowe elity władzy doprowadziły do upadku wszystkich wielkich zakładów w Radomiu. Dotyczyło to całej Polski, lecz Radomia szczególnie – tu było najwięcej nieudaczników nowej generacji u władzy. Upadł „Radoskór”, ale i Zakłady Metalowe – Fabryka Broni, największa w Polsce Fabryka Telefonów. Ludność Radomia na przestrzeni kilkunastu lat zmniejszyła się z 250 tys. do 220 tys. Dużo młodych wyjechało za granicę – „za chlebem”, a około 25 tys. pracuje w Warszawie.
Gdy o upadku przemysłowym Radomia myślę i ubolewam, to przychodzi mi na myśl tragiczny upadek naszego przyszkolnego gospodarstwa w Lidzbarku Warmińskim. Zapewne decyzje o jego upadku zapadły w „gabinetach” wojewódzkich, Aż się boję domyślać się, co było podłożem jego zniszczenia, czyżby „zmowa” nowobogackich ? A może to tylko skutek nieudolności i wygodnictwa urzędników niższego szczebla i „dorobek” „managerów z łaski bożej” ?
Najtragiczniejsze jest to, że bezmyślność dewastacji tego, co „z tamtych czasów”, dotyczy całego kraju ojczystego i odbywa się za przyzwoleniem rządzących, a często z ich inspiracji. Ale tak już jest w kraju, gdzie prywata i egoizm wielu ludzi, głoszących piękne frazesy i chwalących się swoimi rzekomymi sukcesami, znajduje posłuch i zrozumienie u rządzących, a jawne marnotrawstwo i szkodnictwo jest przez tzw. elity tolerowane. Gdy pierwszy raz oglądałem na naszej stronie internetowej w galerii „Gospodarstwo wczoraj i dziś” zdjęcia ruin gospodarstwa, pomyślałem, co powiedzieliby na ten widok nieżyjący założyciele naszej szkoły, Józef Wierzbicki i Leonard Kwiatkowski, organizujący ten zakład w 1946 roku z narażeniem własnego życia? Albo co powiedzieliby również nieżyjący następni szefowie naszej szkoły i gospodarstwa, nadzwyczaj zamiłowani rolnicy, Bartłomiej Rusin, Ryszard Smoliński , Eliasz Sosna i Anastazy Cichocki? To za ich kadencji gospodarstwo najlepiej się rozwijało, w czym niemały udział był i nas, uczniów. Gospodarstwo w tamtych latach dawało zwykle wysoki dodatni wynik finansowy i lokowało się w czołówce krajowej wśród około 200 gospodarstw szkolnych w Polsce.
Podczas ostatnich Zjazdów Absolwentów naszej szkoły w roku 2008, jak i w 2011 r., nie byłem w dawnym Gospodarstwie Szkolnym – jestem od 2000 r. po zawale serca i obawiałem się reakcji organizmu na widok obrazu nędzy i rozpaczy. Dodam, że na spotkaniach absolwentów (za wyjątkiem roku 1996 – choroba) byłem obecny.
Jestem w stałym kontakcie z większością koleżanek i kolegów. Większość z nich ma podobne odczucia odnośnie byłego Gospodarstwa Szkolnego.
Pozdrawiam wszystkich nauczycieli, wychowawców, koleżanki i kolegów, życzę wszystkiego dobrego.
Gdy patrzę retrospektywnie na swoje życie, to widzę, że nie wszystkie zamierzenia i plany mi się spełniły, ale – jak powiedział poeta – „istotą szczęścia jest czerpanie radości z tego co się posiada”.
Do tych nieudolnie pisanych słów, jakże chaotycznych, dołączam kilkanaście zdjęć, aby ożywić pamięć minionej bezpowrotnie młodości.
Do zobaczenia
Andrzej Wilk, Radom, luty 2014 r.

Przyjęcie podczas IV Zjazdu Absolwentów (w stołówce internatu). Od lewej: Kazio Kurapiewicz, Halinka Rębiś, Andrzej Wilk, Gucio Gasiul; pierwszy z prawej – Tadzio Górecki.

Uczestniczący w VI Zjeździe Absolwentów (1986 r.) maturzyści z 1966 roku. Od lewej: Ela Ziomek, Hubert Hryszko, Irka Bednarczyk, Irka Tomaszun, Ninka Kiryluk, Kazio Kurapiewicz, Heniek Kulicki, Ala Abramczyk, Stasiek Snarski, Halinka Rębiś, Mietek Lipka, Irka Spocińska, Bronek Pawliszyn, Genek Kaczmarczyk, Lucek Prawdzik, Andrzej Wilk, Ela Sperska.

Jury konkursu piosenki szkolnej, 1965 r. Pierwsza z prawej – pani Małgorzata Chodunaj, pierwszy z lewej Andrzej Wilk. Pośrodku przedstawiciele poszczególnych klas. W środku w tle pani Eugenia Zapisek z córeczką.

Jury konkursu piosenki szkolnej w świetlicy internatu, jesień 1965 r. Od lewej: dyr. A Zapisek, obok Andrzej Wilk; po prawej Ala Kaczyńska; w środku przedstawiciele młodszych klas.

Wycieczka w Zakopanem, maj 1965 r. Od lewej: A. Magdziarz, B. Pawliszyn, M. Bukowski. W. Zejer, I. Tomaszun, A. Wilk , A. Krzywicki, A. Sperska, A. Wojszwiło.

Zjazd Absolwentów, 1976 r. Na pierwszym planie od lewej: Kazio Kurapiewicz, Lucek Prawdzik, Ala Abramczyk, Kazik Wądołowski, Gucio Gasiul, J. Kiryluk; pierwszy z prawej Andrzej Wilk.